-To bluza James'a ?
-Mhmm, skąd wiedziałeś ?
-To czuć. - uśmiechnął się. -Czemu wyszłaś bez słowa ?
-Wiesz wypiłam trochę tych drinków i rozbolała mnie głowa.
-Mogłaś mi powiedzieć, zaprowadziłbym Cię do mojego pokoju, a nie marzniesz.
-Nie jest mi zimno.
-To czemu siedzisz w bluzie James'a.
-Od kiedy mi ją dał nie jest mi zimno.
Średnio nie miałam ochoty na rozmowę, wolałabym wtulić się w niego i milczeć. Logan pochylił się nade mną i pocałował. Zrobił to chyba najczulej jak tylko mógł. Byłam w siódmym niebie. Po pewnym czasie oderwał swoją twarz od mojej. Patrzył mi krótką chwilę w oczy , i teraz to ja go pocałowałam. Był delikatnie zaskoczony, ale takie bywa życie. Cieszyłam się ,że go mam. Uśmiechnęłam się przez pocałunek. A Logan odchylił głowę.
-Czemu się uśmiechasz ? -tym razem od się uśmiechnął.
-Kocham Cię. - położyłam głowę na jego ramieniu ,a on objął mnie jedną ręka.
-Ja Ciebie też.
Na dworze spędziliśmy chyba z godzinę, rozmawialiśmy o wszystkim o czym się dało. Świetnie się dogadywałam z Loganem. To były moje najlepsze urodziny, nic nie mogło ich przebić.
-Chcesz się przejść ? - spytał Logan .
-Gdzie ?
-Nie wiem , gdziekolwiek .
-Okej o oddam James'owi bluzę . -wstałam i zdjęłam ją .
-Wyjdziemy przez przednie drzwi ? -spytał.
-Jasne.
Weszliśmy do środka. Jamesa nigdzie nie było więc bluzę położyłam na kanapę i wyszliśmy. Logan złapał mnie za rękę .Było idealnie. Na niebie było mnóstwo gwiazd. Lubiłam taką pogodę. Lekko się zatrzęsłam, ponieważ zawiał delikatny wiatr. Logan puścił mnie , zdjął swoją bluzę i zarzucił mi ją na plecy. Spojrzałam na niego, nic nie mówiąc.
-Cieplej ?
-Mhmmm. -Logan pocałował mnie w czoło i złapał w talii. Poszliśmy do parku ,w którym spacerowaliśmy około 30 minut. Postanowiliśmy wrócić, bo robiło się coraz zimniej. Gdy weszliśmy do środka nikogo już nie było. Spojrzałam na zegarek . Była 5.00. Na kanapie spał James . Dziwnie wyglądał. Jedną nogę miał uniesioną, druga była nie wiadomo gdzie. Na jego widok zaczęłam śmiać się pod nosem. Nagle zaczęłam ziewać, a Logan "zaraził się ode mnie'" i zrobił to samo.
-Chcesz iść spać ?
-Jasne. -odpowiedziałam. - Wezmę tylko wodę z kuchni. A ty idź już na górę.
Logan wchodził po schodach, a ja weszłam do kuchni. Na krześle siedział jakiś chłopak ,a mu na kolanach dziewczyna i się całowali.
-Upss.. Przepraszam. - miałam zamiar wyjść. Dziewczyna odwróciła się w moją stronę tak samo jak chłopak. Okazało się ,że to Kendall z Darcy.
-A to wy. - zaśmiałam się. - Wezmę tylko wodę.
-Jasne -powiedział Kendall śledząc mój każdy ruch. Podeszłam do lodówki i wyciągnęłam z niej wodę.
-Dobrze się bawiłaś ? -spytał Kendall.
-Wspaniale, a wy ?
-Też. -uśmiechnął się do Darcy.
-Dobrze to ja idę, nie przeszkadzam Wam.
Wyszłam z kuchni ,a na wprost mnie wyskoczył Carlos. Był wstawiony. I to mocno. Kołysał się na wszystkie strony. Uśmiechnął się do mnie ,a ja odwzajemniłam uśmiech.
-Wiesz szukałem Cię. -wybełkotał
-Po co ?
-Chciałem Ci podziękować , za to ,ze pogodziłaś mnie z Loganem.
-Nie ma sprawy. -odpowiedziałam i chciałam iść na górę. Ale Carlos zatrzymał mnie i przytulił się do mnie.
-Fajnie jest mieć taką przyjaciółkę. - puścił mnie.
-Dziękuję, ale ja już muszę iść. -poklepałam go po ramieniu i weszłam po schodach.
Carlos, poszedł do swojego pokoju. Ustałam w miejscu i stwierdziłam,że pójdę się jeszcze przejść, miałam bluzę Logana więc powinnam wytrzymać. Zeszłam na z powrotem na dół, wzięłam mój telefon z komody w salonie i wyszłam. Nie miałam zamiaru długo chodzić, może z jakieś 6 minutek. Szłam sobie chodnikiem i zobaczyłam na wprost mnie oślepiające mnie światła. Zakryłam oczy dłońmi, bo nie mogłam wytrzymać. Coś we mnie uderzyło, upadłam i straciłam przytomność.
Gdy otworzyłam oczy, byłam w jakimś pomieszczeniu. Widziałam tylko biel, jakieś maszyny wkurzające mnie swoim pykaniem. Chciałam się podnieść ale nie mogłam. Podniosłam delikatnie głowę, nogi mam, ręce mam. Głowa strasznie bolała, zresztą wszystko mnie bolało. Do tego pomieszczenia weszła jakaś pani ubrana w biel.
-Gdzie ja jestem ? Kim pani jest ? - zaczęłam dopytywać.
-Jesteś w szpitalu, a ja jestem Twoim lekarzem. - odpowiedziała delikatnym głosem.
-Co się stało ?
-Jakiś samochód wpadł w poślizg i wjechał na chodnik, na którym byłaś akurat ty .
-Nic mi nie będzie ?
- Nie, wszytko jest w porządku. Zostaniesz jeszcze kilka dni na obserwacji.
-Powiadomiliście kogoś o tym wypadku ?
-Tak, odebrał jakiś chłopak i powiedział ,że już jedzie.
Lekarz wyszedł z sali, a ja leżałam. Obok mnie miałam jakiś pilot, chciałam podnieść sobie oparcie. Zaczęłam wciskać przypadkowe guziki i wreszcie się udało. Oparłam się i spojrzałam na swoje ręce. Było na nich pełno siniaków i zadrapań. Wszystko mnie cholernie bolało. I jeszcze ta maszyna pykająca. Miałam ochotę ją rozwalić, ale nie miałam siły , podnieść nawet ręki. Leżałam bezwładnie chyba z 10 minut ,aż wreszcie ktoś zapukał do drzwi.
-Proszę. -powiedziałam. Drzwi się uchyliły.
___________________________________________________________
Taka lipa.
Dziękuję za te 3 komentarze ♥
Ten rozdział mi trochę nie wyszedł, a zresztą taki krótki jakiś jest.
Boski Dawaj nn. Zapraszam do mnie na cher-lloyd-and-big-time-rush.blogspot.com
OdpowiedzUsuńOMG ! Ale zwrot akcji ! super już się nie moge doczekac 11 rozdziału xD
OdpowiedzUsuńextra ale akcja wow wow wow anonimka
OdpowiedzUsuńO coś nowego , czabyło iść do pokoju a nie na spacer !! xD
OdpowiedzUsuń~ the_cisza